- Jesteśmy tutaj od wczoraj. Przez całą noc czekamy przy zajezdni. Do tej pory nikt się z nami w sprawie postulatów nie kontaktował – mówi Karolina Kamińska, jedna z protestujących. Jak dodaje, działania pracowników MZK to nie jest - jak twierdzą władze miasta - strajk , tylko ,,bunt pracowniczy''. Dementuje także informacje przekazane przez biuro prasowe bydgoskiej makiety władzy zwanej ratuszem, który w piątek, 24 czerwca , informował, że protestujący pracownicy MZK w swoich postulatach mieli „podważyć celowość obowiązujących w mieście ulg, z których korzystają, m.in uczniowie bydgoskich szkół czy seniorzy" oraz "wskazywali, że cena biletów komunikacji jest zbyt niska". - To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. W żadnym z naszych postulatów nie ma informacji o tym, jakobyśmy żądali zniesienia ulg czy podwyższenia cen biletów – podkreśla nasza rozmówczyni. Sługusy władzy będą za wszelką cene deprymować słuszny protest pracowników, domagających się godnyc