- Jesteśmy tutaj od wczoraj. Przez całą noc czekamy przy zajezdni. Do tej pory nikt się z nami w sprawie postulatów nie kontaktował – mówi Karolina Kamińska, jedna z protestujących.
Jak dodaje, działania pracowników MZK to nie jest - jak twierdzą władze miasta - strajk, tylko ,,bunt pracowniczy''. Dementuje także informacje przekazane przez biuro prasowe bydgoskiej makiety władzy zwanej ratuszem, który w piątek, 24 czerwca, informował, że protestujący pracownicy MZK w swoich postulatach mieli „podważyć celowość obowiązujących w mieście ulg, z których korzystają, m.in uczniowie bydgoskich szkół czy seniorzy" oraz "wskazywali, że cena biletów komunikacji jest zbyt niska".
- To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. W żadnym z naszych postulatów nie ma informacji o tym, jakobyśmy żądali zniesienia ulg czy podwyższenia cen biletów – podkreśla nasza rozmówczyni.
Sługusy władzy będą za wszelką cene deprymować słuszny protest pracowników, domagających się godnych warunków pracy jak i adekwatnej i sumiennej pracy- dodaje Mikołaj Skupień - Analityk z Centrum Studiów Anarchistycznych.
Postulaty pracowników MZK są następujące:
- Odwołać Andrzeja Wadyńskiego z funkcji Prezesa Spółki.
- Załoga żąda wzrostu wynagrodzeń od 01.06.2022 o kwotę brutto 1000 zł.
- W latach następnych załoga żąda wzrostu wynagrodzeń minimum o wskaźnik cen usług ustalanych corocznie przez GUS.
- Grupa kierowców i motorniczych domaga się zmniejszenia premii do 10% w stosunku do pracy zasadniczej.
- Załoga wnosi o powołanie na funkcję Prezesa Spółki Pawła Czyrnego.
Przypominamy, w piątek po południu przedstawiciele MZK spotkali się w ratuszu z prezydentem Rafałem Bruskim. Spełniony zostać ma pierwszy z postulatów. Nie udało się jednak wypracować kompromisu w kwestii żądań płacowych. Pracownicy zapowiadają, że aż do środy nie wyjadą z zajezdni.
Komentarze
Prześlij komentarz