Bycie anarchistą nie oznacza, że ktoś osiągnął pewność lub powiedział raz na zawsze: "Od teraz wyznaję prawdę i jako taki, przynajmniej z punktu widzenia idei, jestem osobą uprzywilejowaną". Każdy, kto myśli w ten sposób, jest anarchistą tylko w słowie. Zamiast tego anarchista jest kimś, kto naprawdę poddaje w wątpliwość siebie jako takiego, jako osobę, i zadaje sobie pytanie: Jakie jest moje życie w zależności od tego, co robię i w odniesieniu do tego, co myślę? Jaki związek udaje mi się nawiązać każdego dnia we wszystkim, co robię, sposób na ciągłe bycie anarchistą i nie dochodzenie do porozumień, nie robienie małych codziennych kompromisów itp.? Anarchizm nie jest pojęciem, które można zamknąć w jednym słowie jak w nagrobku. To nie jest teoria polityczna. Jest to sposób pojmowania życia, a życie, bez względu na to, czy jesteśmy starzy, czy starzy, czy dzieci, nie jest czymś ostatecznym: jest stawką, którą musimy grać dzień po dniu.
Alfredo M. Bonanno, Anarchistyczne napięcie
Opracowanie i obrona "insurekcjonistycznego anarchizmuAlfredo Bonanno jest bez wątpienia jego najbardziej znaczącym teoretyczno-praktycznym wkładem w anarchizm i, nieprzypadkowo, jego najbardziej kwestionowanym.
Bonanno starał się wytyczyć ścieżkę dla anarchistycznej polityki w obliczu zaniku klasy robotniczej jako czynnika walki antykapitalistycznej, zrodzonej ze zmieniających się stosunków społecznych we współczesnym społeczeństwie kapitalistycznym. Jego krytyka tradycji anarchistyczno-syndykalistycznej wyraża to, co rozumiał jako potrzebę nowej orientacji anarchizmu, orientacji, którą można opisać jako etykę i politykę wojowniczej opozycji wobec panowania kapitału we wszystkich sferach społecznych. Przełożyło się to na odrzucenie formalnych masowych organizacji anarchistycznych jako instrumentów radykalnej zmiany społecznej i żarliwe orędownictwo "insurekcji": permanentnej walki przeciwko społeczeństwu kapitalistycznemu, której celem jest jego zniszczenie, poprzez konkretne i umiejscowione działania, które odzwierciedlają i rodzą destrukcyjne momenty w mechanice kapitalistycznej reprodukcji społecznej.
Cytując Bonanno:
Dlaczego jesteśmy insurekcjonistycznymi anarchistami
- Ponieważ walczymy razem z wykluczonymi, aby złagodzić, a ostatecznie znieść warunki wyzysku narzucone przez włączonych.
- Uważamy bowiem, że można przyczynić się do rozwoju walk, które wszędzie pojawiają się spontanicznie, przekształcając je w masowe powstania, czyli rzeczywiste rewolucje.
- Ponieważ chcemy zniszczyć kapitalistyczny porządek świata, który dzięki restrukturyzacji informatyki stał się technologicznie użyteczny tylko dla menedżerów dominacji klasowej.
- Ponieważ jesteśmy za natychmiastowym, destrukcyjnym atakiem na struktury, jednostki i organizacje kapitału i państwa.
- Ponieważ konstruktywnie krytykujemy wszystkich tych, którzy znajdują się w sytuacji kompromisu z władzą, w ich przekonaniu, że walka rewolucyjna jest obecnie niemożliwa.
- Ponieważ zamiast czekać, zdecydowaliśmy się przystąpić do działania, nawet jeśli czas nie nadszedł.
- Bo chcemy od razu położyć kres temu stanowi rzeczy, a nie czekać, aż warunki umożliwią jego transformację.
To są powody, dla których jesteśmy anarchistami, rewolucjonistami i insurekcjonistami.
(Alfredo M. Bonanno, Projekt Insurekcyjny)
Pierwszeństwo mają zatem nieformalne grupy o podobnych zainteresowaniach, w przeciwieństwie do większych, bardziej stabilnych organizacji; anarchistyczne grupy pokrewieństwa działają w chwili obecnej, bez kalkulowania planów i miar sukcesu lub porażki; Anarchistyczne grupy pokrewieństwa, jako mniejszość ilościowa, mogą jednak działać jako rezonujące czynniki dla bardziej radykalnych i szerszych form walki z kapitalizmem; Zarażanie działaniami, a nie opracowania teoretyczne, są motorem radykalnej zmiany społecznej; Kapitalizm i jego polityczny wyraz w liberalnej, parlamentarnej demokracji są niereformowalne; wolność jest nie do pogodzenia z ograniczeniami wolności; Powstanie jest teraz, wszędzie i zawsze, i trwa.
Konceptualny binaryzm przewija się przez znaczną część pism Bonanno i być może w tym właśnie tkwi kruchość jego twórczości. W serii politycznych albo-albo, czytelnik jest prawie zawsze zmuszony do wyboru między dwiema opcjami, dwiema opcjami, które zawsze są opozycją między samozadowoleniem i kompromisem z jednej strony, a antykapitalistycznym powstaniem z drugiej.
Pisarstwo Bonanno jest szybkie, namiętne, niemal gorączkowe. Ale sama jego namiętność, jakby zaślepiona nieubłaganą logiką jego retoryki, nie może nie ignorować, jeśli nie lekceważyć, złożoność, intensywność i szerokość kapitalistycznych stosunków społecznych, które Bonanno tak chętnie miotał i widział, jak je miota i które widział. Niebezpieczeństwo insurekcji polega na tym, że ona sama staje się częścią spektaklu kapitału, a jeśli sama jest ślepa, ryzykuje, że będzie niczym więcej niż drżącymi agoniami przeżytych kiedyś żyć.
Życie i twórczość Alfredo Bonanno zasługują na coś więcej niż tylko te kilka skromnych słów. A jakie mamy wahania co do jego idei, nie można ich po prostu odrzucić jako ekscesów minionych czasów.
Alfredo Bonanno zmarł 6 grudnia ubiegłego roku. Dzielimy się w jego pamięci tym, co dla nas jest jednym z jego najważniejszych esejów: The Anarchist Tension (1996). A kończymy krótką notą biograficzną, datowaną na 2010 rok.
Szczegółowym esejem krytycznym poświęconym twórczości Alfredo Bonanno jest praca Miguela Amorósa "Zawodowa anarchia i teoretyczne rozbrojenie: o powstaniu", dostępna tutaj.
"Tak, to prawda, anarchizm jest napięciem, a nie realizacją, nie konkretną próbą doprowadzenia do anarchii jutro rano".
Napięcie anarchistyczne
Alfredo M. Bonanno
Zawsze czuję się nieco zakłopotany, kiedy zaczynam przemówienie, przynajmniej na początku. A to zakłopotanie wzrasta w przypadku tego, co błędnie nazywamy konferencjami, lub jak skromniej próbuje się je zakamuflować, konferencjami-debatami. W końcu chodzi o to, że ktoś pojawi się skądinąd, być może z innego pokolenia, jakby przyleciał z przeszłości. Ktoś, kto stoi w tej klasie, aby wygłosić przemówienie i dziwnie, a nawet niebezpiecznie, przypomina tych, którzy wbijają ci młot w mózg z zupełnie innymi intencjami. Jeśli jednak wsłuchasz się uważnie, przekonasz się, że poza pozorami istnieje znaczna różnica w koncepcjach, które zamierzam nakreślić.
Pierwsza z tych koncepcji przybiera formę pytania: Czym jest anarchizm? Może się to wydawać dziwne, że podejmuję taki problem w tej sytuacji, ponieważ wiem na pewno, że jest tu wielu anarchistów, ponieważ znam ich osobiście. A jeśli nic więcej, to anarchiści powinni przynajmniej wiedzieć, czym jest anarchizm. Konieczne jest jednak ciągłe podejmowanie pytania: "Czym jest anarchizm?". Nawet w kilku słowach. Dlaczego? Normalnie nie zdarza się to w innych przejawach życia, w innych działaniach lub ideach, które definiują się za pomocą jakiejś podstawy jako coś lub tamto.
Tak więc anarchiści wciąż zadają sobie to samo pytanie: Czym jest anarchizm? Co to znaczy być anarchistą? Dlaczego? Ponieważ nie jest to definicja, którą można stworzyć raz na zawsze, umieścić w bezpiecznym i uważanym za dziedzictwo, z którego należy korzystać krok po kroku. Bycie anarchistą nie oznacza, że ktoś osiągnął pewność lub powiedział raz na zawsze: "Od teraz wyznaję prawdę i jako taki, przynajmniej z punktu widzenia idei, jestem osobą uprzywilejowaną". Każdy, kto myśli w ten sposób, jest anarchistą tylko w słowie. Zamiast tego anarchista jest kimś, kto naprawdę poddaje w wątpliwość siebie jako takiego, jako osobę, i zadaje sobie pytanie: Jakie jest moje życie w zależności od tego, co robię i w odniesieniu do tego, co myślę? Jaki związek udaje mi się nawiązać każdego dnia we wszystkim, co robię, sposób na ciągłe bycie anarchistą i nie dochodzenie do porozumień, nie robienie małych codziennych kompromisów itp.? Anarchizm nie jest pojęciem, które można zamknąć w jednym słowie jak w nagrobku. To nie jest teoria polityczna. Jest to sposób pojmowania życia, a życie, bez względu na to, czy jesteśmy starzy, czy starzy, czy dzieci, nie jest czymś ostatecznym: jest stawką, którą musimy grać dzień po dniu. Kiedy budzimy się rano i stawiamy stopy na ziemi, musimy mieć dobry powód, by wstać, jeśli tego nie robimy, nie ma znaczenia, czy jesteśmy anarchistami, czy nie. Równie dobrze możemy zostać w łóżku i spać. A żeby mieć dobry powód, musimy wiedzieć, co chcemy robić, ponieważ dla anarchizmu, dla anarchisty, nie ma różnicy między tym, co robimy, a tym, co myślimy, ale istnieje nieustanne odwracanie teorii w działanie i działania w teorię. To właśnie odróżnia anarchistę od kogoś, kto ma inną koncepcję życia i krystalizuje tę koncepcję w praktyce politycznej, w teorii politycznej.
To jest to, czego normalnie ci się nie mówi, to jest to, czego nigdy nie czytasz w gazetach, to jest to, czego nie jest napisane w książkach, to jest to, o czym szkoła zazdrośnie milczy, bo to jest sekret życia: nigdy, przenigdy nie oddzielaj myśli od działania, tego, co wiemy, tego, co rozumiemy, od tego, co robimy, rzeczy, za pomocą których wykonujemy nasze działania.
Oto, co odróżnia polityka od anarchistycznego rewolucjonisty. Nie słowa, nie pojęcia i, pozwolę sobie, w pewnych aspektach nawet nie czyny, ponieważ to nie ich skrajny – powiedzmy radykalny – wniosek w ataku różnicuje i charakteryzuje działania. To nawet nie trafność w wyborze celu ich kwalifikuje, ale sposób, w jaki osoba, towarzysz, który dokonuje tych działań, sprawia, że stają się one ekspresyjnym momentem ich życia, specyficzną charakterystyką, znaczeniem, jakością życia, radością, pragnieniem, pięknem, a nie praktyczną realizacją, nie ponurą realizacją czynu, który jest śmiertelnie celem samym w sobie i pozwala powiedzieć; "Zrobiłem dziś coś" z dala od siebie, na peryferiach mojej egzystencji.
To jest jedna różnica. I z tej różnicy wyłania się kolejna, moim zdaniem znacząca. Każdy, kto myśli, że rzeczy do zrobienia są poza nami samymi i są realizowane jako szereg sukcesów i porażek – życie jest schodami, czasami wchodzisz w górę, czasami schodzisz w dół. Są chwile, kiedy sprawy idą dobrze, i chwile, kiedy idą źle. Tam ktokolwiek myśli, że życie składa się z takich rzeczy: na przykład klasyczna figura demokratycznego polityka (na miłość boską, ktoś, z kim można porozmawiać, przyjazny facet, tolerancyjny, który ma w sobie pobłażliwą stronę, wierzy w postęp, w przyszłość, w lepsze społeczeństwo, w wolność) cóż, taka osoba, prawdopodobnie nie nosząca dwurzędowej marynarki, Bez krawata, tak swobodnie, osoba, która z bliska wygląda jak towarzysz i która sama deklaruje, że jest towarzyszem, ta osoba równie dobrze mogłaby być policjantem, to nie ma znaczenia. Dlaczego nie? Są policjanci demokratyczni, skończyła się era jednolitych represji, represje mają dziś aspekty przyjazne, represjonują nas mnóstwem genialnych pomysłów. Jak zatem możemy zidentyfikować tę osobę, tego demokratę, jak możemy go rozpoznać? A jeśli mydli nam oczy, żebyśmy Go nie widzieli, to jak możemy się przed Nim bronić? Możemy go rozpoznać po tym fakcie, że dla niego życie jest realizacją, jego życie składa się z robienia rzeczy, ilościowego działania, które rozwija się na jego oczach, i niczego więcej.
Kiedy z kimś rozmawiamy, nie możemy poprosić o pokazanie jego karty członkowskiej. Ich idee często sprawiają, że jesteśmy całkowicie zdezorientowani i niezdolni do zrozumienia czegokolwiek, ponieważ wszyscy jesteśmy miłymi, postępowymi gadułami i wszyscy wychwalamy piękno tolerancji i tym podobnych. Jak możemy dostrzec, że mamy przed sobą wroga, najgorszego z naszych wrogów? Bo przynajmniej mogliśmy się bronić przed starym faszystą. Uderzył, a jeśli byliśmy do tego zdolni, to uderzyliśmy go mocniej. Teraz wszystko się zmieniło, sytuacja się zmieniła. Trudno jest dziś nawet wyłowić faszystowskiego bandytę. Ale ten człowiek, którego próbujemy opisać, ten demokrata, którego spotykamy wszędzie, w szkole, parlamencie, na ulicy, w mundurze policjanta, sędzia czy lekarz, ten człowiek tutaj jest naszym wrogiem, ponieważ postrzega życie w inny sposób niż my, ponieważ dla niego życie jest innym rodzajem życia. nie jest naszym życiem, bo dla niego jesteśmy istotami pozaziemskimi i nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy uważać go za mieszkańca naszej planety. To jest linia podziału między nami. Ponieważ jego koncepcja życia ma charakter ilościowy, ponieważ mierzy on takie rzeczy jak sukces lub, jeśli wolisz, porażka, ale zawsze z ilościowego punktu widzenia, a my mierzymy je inaczej i o tym powinniśmy myśleć: w jaki sposób życie ma dla nas inne znaczenie, znaczenie, które jest jakościowo inne?
Tak więc ten sympatyczny dżentelmen zasypuje nas krytyką i mówi: "Tak, anarchiści są dobrymi ludźmi, ale są nieskuteczni. Co oni kiedykolwiek zrobili w historii? Jakie państwo było kiedykolwiek anarchistyczne? Czy kiedykolwiek zdawali sobie sprawę z tego, że rząd nie ma rządu? Czy wolne społeczeństwo, społeczeństwo anarchistyczne, społeczeństwo bez władzy nie jest sprzecznością? I ta krytyczna skała, która się na nas, jest z pewnością konsekwentna, ponieważ w rzeczywistości, jeśli przyjrzysz się bliżej gdziekolwiek, gdzie anarchiści zbliżyli się do realizacji swojej utopii wolnego społeczeństwa, jak w Hiszpanii czy Rosji, jeśli przyjrzysz się im bliżej, odkryjesz, że te konstrukcje są w pewnym stopniu otwarte na krytykę. Z pewnością są to rewolucje, ale nie są to rewolucje wolnościowe, nie są anarchią.
Tak więc, kiedy ci dżentelmeni mówią: "Jesteście utopistami, wy anarchiści jesteście marzycielami, wasza utopia nigdy by się nie udała", musimy odpowiedzieć: "Tak, to prawda, anarchizm jest napięciem, a nie realizacją, nie konkretną próbą doprowadzenia do anarchii jutro rano". Ale musimy też móc powiedzieć, ale wy, szanowni demokratyczni panowie w rządzie, którzy regulujecie nasze życie, którzy myślicie, że możecie dostać się do naszych głów, do naszych mózgów, którzy rządzicie nami poprzez opinie, które formułujecie codziennie w swoich gazetach, na uniwersytetach, w szkołach itp., co osiągnęliście, panowie? Świat, w którym warto żyć? A może świat śmierci, świat, w którym życie jest płaską sprawą, pozbawioną jakiejkolwiek jakości, bez żadnego znaczenia? Świat, w którym człowiek osiąga pewien wiek, ma zamiar dostać emeryturę i zadaje sobie pytanie: "Ale co ja zrobiłem ze swoim życiem? Jaki był sens życia przez te wszystkie lata?
To jest to, co osiągnęliście, to jest wasza demokracja, wasze wyobrażenie o ludziach. Rządzisz narodem, ale co to znaczy ludzie? Kim są ludzie? Czy to może ta mała, nawet niezbyt znacząca część, która głosuje, idzie na wybory, głosuje na was, nominuje mniejszość, która z kolei nominuje inną mniejszość, jeszcze mniejszą niż pierwsza, która rządzi nami w imię prawa? Czymże jednak są te prawa, jeśli nie wyrazem interesów niewielkiej mniejszości, której celem jest przede wszystkim przyniesienie korzyści własnym perspektywom wzbogacenia się, wzmocnienia swojej władzy i tak dalej?
Rządzisz w imię władzy, siły, która pochodzi od czego? Z abstrakcyjnej koncepcji zdałeś sobie sprawę ze struktury, którą Twoim zdaniem można ulepszyć... Ale w jaki sposób, w jaki sposób został on kiedykolwiek ulepszony w historii? W jakim stanie dzisiaj żyjemy, jeśli nie w stanie śmierci, spłaszczenia jakości? To jest krytyka, którą musimy skierować na zwolenników demokracji. Jeśli my, anarchiści, jesteśmy utopistami, to jesteśmy nimi jako napięciem na jakość; Jeśli Demokraci są utopistami, to są nimi jako redukcja w kierunku ilości. I przeciwko redukcji, przeciwko atrofii przeżywanej w wymiarze minimalnej możliwej szkody dla nich i maksymalnej szkody dla wielkiej liczby ludzi, którzy są wyzyskiwani, tej nędznej rzeczywistości przeciwstawiamy naszą utopię, która jest przynajmniej utopią jakości, napięciem ku innej przyszłości, takiej, która będzie radykalnie inna od tej, w której żyjemy teraz.
Tak więc wszystkie uwagi czynione przez każdego, kto przemawia do was w imię realizmu politycznego, ludzi stanu, nauczycieli (którzy są sługami ludzi stanu), teoretyków, dziennikarzy, wszystkich intelektualistów, którzy przewijają się przez sale takie jak ta i w swoich przemówieniach ze spokojnymi, tolerancyjnymi słowami realisty, stwierdzają, że w żadnym wypadku nic innego nie jest możliwe. Rzeczywistość jest taka, jaka jest, trzeba się poświęcić; Tam ci ludzie cię oszukują. Oszukują was, ponieważ możecie zrobić coś innego, ponieważ każdy z nas jest w stanie powstać w imię naszej zranionej godności wobec takiego szwindlu. Ponieważ każdy z nas może zdać sobie sprawę, że został oszukany, ponieważ w końcu zdaliśmy sobie sprawę z tego, co się robi na naszą szkodę. A przeciwstawiając się temu wszystkiemu, możemy zmienić nie tylko rzeczywistość rzeczy w granicach, w których można je poznać, ale także życie, uczynić je godnym przeżycia. Można wstać rano, postawić stopy na ziemi, spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: "Nareszcie udało mi się coś zmienić, przynajmniej jeśli chodzi o mnie" i czuć, że jest się osobą godną życia, a nie marionetką w rękach lalkarza, którego nie widać nawet na tyle dobrze, by napluć mu w twarz.
Dlatego anarchiści wciąż powracają do pytania, czym jest anarchizm. Ponieważ anarchizm nie jest ruchem politycznym. A raczej jest, ale tylko w drobnym aspekcie. Fakt, że ruch anarchistyczny przedstawia się historycznie jako ruch polityczny, nie oznacza, że wyczerpuje to cały anarchistyczny potencjał życia. Anarchizm nie rozwiązuje się w grupie anarchistycznej Cuneo, ani w grupach w Turynie, Londynie czy gdziekolwiek indziej. To nie jest anarchizm. Oczywiście, że są tam anarchiści, a przynajmniej należy zakładać, że są, towarzysze, którzy rozpoczęli swoje własne powstanie indywidualnie, stali się świadomi kontekstu obowiązku i przymusu, w którym są zmuszeni żyć. Ale anarchizm to nie tylko to, to także napięcie, jakość życia, siła, którą potrafimy z siebie wydobyć, zdolność do zmieniania rzeczywistości. Anarchizm jest całością tego projektu transformacji, połączonego z tym, co realizujemy w sobie, kiedy dokonujemy naszej osobistej transformacji. Nie jest to więc fakt wymierny, który można uhistorycznić. Nie jest to też wydarzenie, które po prostu wydarzy się z biegiem czasu, pojawiając się poprzez określone teorie, ludzi, ruchy, a także, dlaczego nie, precyzyjne akty rewolucyjne. Zawsze istnieje coś więcej niż suma tych elementów i to jest coś więcej, co sprawia, że anarchizm żyje na inne sposoby.
Musimy więc nieustannie utrzymywać związek między tym napięciem wobec czegoś zupełnie innego, niewyobrażalnego, niewypowiedzianego, wymiaru, z którego musimy zdać sobie sprawę, nie wiedząc zbyt dobrze, jak to zrobić, a codziennym doświadczaniem rzeczy, które możemy i robimy, robimy. Precyzyjna relacja zmiany, transformacji.
Pierwszy przykład, który przychodzi mi na myśl w tym pytaniu, to kolejny sprzeczny element. Pomyśl o koncepcji kryjącej się za stwierdzeniem "są problemy do rozwiązania". To klasyczne zdanie. Wszyscy mamy problemy do rozwiązania. Życie samo w sobie jest problemem, który należy rozwiązać. Życie jest problemem, nasze warunki społeczne, konieczność przebicia się przez krąg, który nas ogranicza, aż do prostych, codziennych spraw. Uważamy to wszystko za problem.
I w tym tkwi wielkie nieporozumienie. Dlaczego? Struktury, które nas uciskają (myślę, że wielu z obecnych tu to studenci) utrzymują, że problemy można rozwiązywać i że mogą je rozwiązać za nas. Ponadto posługują się przykładem problemów, które są rozwiązywane w geometrii, matematyce itp. Ale tego rodzaju problemy, problemy matematyczne, które są przedstawiane jako rozwiązywalne, są fałszywymi problemami, w rzeczywistości w ogóle nie są rozwiązywane. Odpowiedzi na nie są po prostu powtórzeniem tego samego problemu w innej formie, w terminologii technicznej, tautologii. Mówi się jedno, a odpowiada, powtarzając to samo w inny sposób. Tak więc w zasadzie problem wcale nie jest rozwiązany, a jedynie się powtarza.
A kiedy mówimy o rozwiązaniu problemu, który dotyczy życia nas wszystkich, naszej codziennej egzystencji, mówimy o pytaniach tak złożonych, że nie można ich sprowadzić do prostego przeformułowania samego problemu. Weźmy na przykład "problem policji". Istnienie policji stanowi problem dla wielu z nas. Nie ma wątpliwości, że policjant jest narzędziem represji, którym państwo posługuje się, aby uniemożliwić nam zrobienie pewnych rzeczy. Jak rozwiązać taki problem? Czy problem policji da się rozwiązać? Samo pytanie okazuje się absurdalne. Nie ma czegoś takiego jak rozwiązanie problemu policji. Jednak z demokratycznego punktu widzenia możliwe byłoby rozwiązanie niektórych aspektów poprzez demokratyzację pewnych struktur, zmianę postaw policjantów i tak dalej. Myślenie, że może to być rozwiązanie problemu kontroli i represji, byłoby równie głupie, co nielogiczne. W rzeczywistości jest to nic innego jak sposób regulowania represji zgodnie z interesami władzy, państwa. Jeśli demokratyczna polityka jest skuteczna dzisiaj, znacznie mniej demokratyczna struktura kontroli i represji może być skuteczna w przyszłości, tak jak to było w przeszłości, a wszelkie rzadkie, marginalne mniejszości, które myślały inaczej w tej sprawie, zostałyby wydalone lub wyeliminowane z szeregów.
When I say police, I mean any repressive structure from military police to judiciary, all expressions of the State that serve to control and repress. So, as you can see, social problems cannot be solved. The swindle operated by democratic structures is precisely their claim to solve such problems. This swindle shows how democratic politics are not based on reality or even a minimum of concreteness. Everything is rigged up on the implication that things can be improved, can be resolved in time, can be set right. It is in this concept of setting things right that the strength of power lies, and it is on this improvement that power stands and continues in the medium and long term. Power relations change as we wait for what they promised to come about but it never does. Because these improvements never materialise. Because power changes and transforms itself throughout history, yet always remains the same. A handful of men, a minority of privileged people who hold the levers of power, look after their own interests and safeguard the conditions of supremacy of whoever happens to be in command.
Now, what instruments do we have to combat this state of affairs? They want to control us? So we refuse control. Of course we can do this. We undoubtedly do, trying to minimise the damage. But to refuse control in a social context is only valid up to a point. We can circumscribe certain aspects of it, yell when we are struck unfairly; but there are clearly certain areas of power where rules are called laws, signposts indicate enclosures and men calling themselves policemen prevent us from entering. There is no doubt about it, try getting into Parliament and see what happens. I don’t know. Certain levels cannot be gone beyond, certain controls are inevitable.
Co więc zrobić, aby przeciwstawić się tej sytuacji? Po prostu marzyć? Miejcie ideę wolności, która ponadto musi być starannie sformułowana, ponieważ nie możemy powiedzieć: "wolność, której chcą anarchiści, jest po prostu ograniczeniem kontroli". W takim przypadku stanęlibyśmy przed problemem: "Ale gdzie kończy się to ograniczenie kontroli?". Może na minimalnym poziomie? Na przykład, czy państwo stałoby się prawomocne dla anarchistów, gdyby zamiast być dzisiejszym państwem uciskającym, stało się, powiedzmy, idealnym minimalnym państwem liberałów? Nie, na pewno nie. Więc to nie jest sposób myślenia. Nie chodzi o próbę ograniczenia kontroli, ale o całkowite zniesienie kontroli. Nie jesteśmy za większą wolnością. Niewolnik ma więcej swobody, gdy jego łańcuchy są wydłużone. Jesteśmy za zniesieniem łańcucha, więc jesteśmy za wolnością, a nie za większą wolnością. Wolność oznacza brak wszelkich łańcuchów, brak ograniczeń i wszystkiego, co wynika z takiego stwierdzenia.
Wolność jest pojęciem trudnym, nieznanym. Jest bolesna, ale jest sprzedawana jako coś pięknego, słodkiego, odpoczywającego. Jak sen tak odległy, że sprawia, że czujemy się dobrze, jak wszystkie rzeczy, które będąc daleko, stanowią nadzieję i wiarę, wiarę. Innymi słowy, te rzeczy niematerialne, które pozornie rozwiązują dzisiejsze problemy, w rzeczywistości ich nie rozwiązują, ale po prostu je zamgławiają, zmieniają je, uniemożliwiając nam jasne widzenie wszystkich nieszczęść naszych czasów. W porządku, pewnego dnia będziemy wolni. OK, wszystko jest w rozsypce, ale w tym bałaganie jest podziemna siła, mimowolny porządek niezależny od nas samych, który działa zamiast nas, który stopniowo zmieni warunki cierpienia, w których żyjemy i zabierze nas do wolnego wymiaru, w którym wszyscy będziemy żyli długo i szczęśliwie. Nie, to nie jest wolność, to jest oszustwo, które tragicznie przypomina starą ideę Boga, która często nam pomagała i nadal pomaga wielu ludziom w ich cierpieniu, ponieważ mówią sobie: "Dobrze, cierpimy dzisiaj, ale będzie nam lepiej na tamtym świecie". W rzeczywistości, jak mówi Ewangelia, ostatni będą pierwszymi, dodając otuchy ostatnim dnia dzisiejszego, ponieważ widzą siebie jako pierwszych jutra.
Gdybyśmy chcieli odrzucić taką ideę wolności jako realną, nie zrobilibyśmy nic więcej, jak tylko tulilibyśmy dzisiejsze cierpienie, lecząc rany społeczne dokładnie w ten sam sposób, w jaki ksiądz leczy tych ubogich, którzy słuchają jego kazania, oszukując samych siebie, że królestwo Boże wybawi ich od bólu. Anarchiści nie mogą myśleć w ten sposób. Wolność jest pojęciem destrukcyjnym, które polega na całkowitym wyeliminowaniu wszelkich ograniczeń. Wolność jest ideą, którą musimy zachować w naszych sercach, ale jednocześnie musimy zrozumieć, że jeśli jej pragniemy, musimy być gotowi stawić czoła wszelkiemu ryzyku, jakie niesie ze sobą zniszczenie, wszelkiemu ryzyku zniszczenia ustanowionego porządku, w którym żyjemy. Wolność nie jest pojęciem, w którym można się kołysać w nadziei, że ulepszenia będą się rozwijać niezależnie od naszej rzeczywistej zdolności do interwencji.
Aby zrozumieć takie koncepcje, uświadomić sobie ryzyko, jakie niesie ze sobą posługiwanie się tak niebezpiecznymi pojęciami, musimy być w stanie uformować w sobie tę ideę.
W tej kwestii również panuje spore zamieszanie. Zwyczajowo uważa się, że wszystko, co przechodzi przez nasz umysł, jest ideą. Jeden mówi: "Mam pomysł", a potem próbuje zrozumieć, co to znaczy. Jest to kartezjańska koncepcja idei, w przeciwieństwie do platońskiej, która jest abstrakcyjnym, odległym punktem odniesienia. Ale nie to mamy na myśli, kiedy mówimy o idei. Idea jest punktem odniesienia, elementem siły, który jest w stanie przemienić życie. Jest to koncepcja naładowana wartością, która staje się pojęciem siły, czymś, co może się rozwinąć i sprawić, że nasze relacje z innymi będą inne. Wszystko to jest pomysłem. Ale z jakiego źródła pochodzą elementy, które umożliwiają wypracowanie takich pomysłów? Szkoła, uniwersytet, gazety, książki, nauczyciele, technicy, telewizja i tak dalej? Co dociera do nas z tych narzędzi informacji i opracowania kulturowego? Znaczna ilość informacji spływa na nas kaskadowo, gotuje się w nas jak kocioł, zmuszając nas do produkowania opinii. Zwykle nie mamy pomysłów, ale opinie.
To jest tragiczny wniosek. Co to jest opinia? Jest to idea spłaszczona, idea, która została ujednolicona, aby była akceptowalna dla jak największej liczby ludzi. Opinie to zmasowane idee. Dla władzy ważne jest, aby te opinie były podtrzymywane, ponieważ to poprzez opinię, kontrolę opinii, osiągają one określone rezultaty, a nie tylko mechanizmy propagandy i procedury wyborcze za pomocą mediów. Formowanie się nowych elit władzy nie wynika z idei, ale z opinii.
Co zatem oznacza przeciwstawianie się opiniotwórczemu? Czy oznacza to zdobycie większej ilości informacji? Czyli przeciwstawianie informacji kontrinformacji? Nie, nie jest to możliwe, ponieważ bez względu na to, jak na to spojrzeć, nie można przeciwstawić się ogromnej ilości informacji, którymi jesteśmy codziennie bombardowani kontrinformacjami, które są w stanie "zdemaskować" poprzez proces badania ukrytych przyczyn, rzeczywistości, która została ukryta przez całą tę informacyjną paplaninę. Nie, nie możemy działać w tym kierunku. Ilekroć próbujemy to zrobić, zdajemy sobie sprawę, że to nie ma sensu, że nie jesteśmy w stanie przekonać ludzi.
To dlatego anarchiści zawsze krytycznie podchodzą do problemu propagandy: Tak, oczywiście, jak widzicie, jest tu dobrze zaopatrzony stół, jak to zawsze bywa w przypadku inicjatyw czy konferencji tego rodzaju. Zawsze są nasze broszury, nasze książki. Jesteśmy obładowani papierami i jesteśmy bardzo dobrzy w wydawaniu takich publikacji. Nie jest to jednak jedyny rodzaj pracy, którą musimy wykonać, a w każdym razie nie zawierają one elementów kontrinformacji, a jeśli już, to są one czysto przypadkowe. Praca ta ma na celu, a przynajmniej powinna być, zbudowanie idei lub kilku idei przewodnich, wielu silnych idei.
Podajmy tylko jeden przykład. W ciągu ostatnich trzech czy czterech lat rozwinęła się afera, o której gazety donosiły, używając okropnych określeń, takich jak "tangentopoli" lub "czyste ręce" [procedury prawne, w których wielu polityków zostało skazanych za przyjmowanie pieniędzy od kapitalistów w zamian za kontrakty w sektorach robót publicznych] i tak dalej. Co ta operacja zaszczepiła w umysłach ludzi? Zbudował opinię, że prawo jest w stanie naprawić sytuację, skazać polityków, zmienić warunki, a więc może nas przenieść od starych pojęć typowych dla pierwszej Republiki Włoskiej do nowych koncepcji II Republiki. Ta opinia, ten proces, jest oczywiście bardzo przydatny. Na przykład pozwoliła na pojawienie się "nowej" elity władzy, która zajęła miejsce starej. Do pewnego stopnia nowy, ale z pewnymi cechami charakterystycznymi i smutnymi powtórkami starych nawyków i postaci. Tak właśnie funkcjonuje opinia.
Zastanówmy się teraz nad porównaniem tego procesu opiniotwórczego, który jest bardzo korzystny dla samej władzy, z budowaniem idei-siły, która może być dogłębną analizą pojęcia sprawiedliwości. Różnica jest otchłań. Ale co jest słuszne? Na przykład, dla wielu osób było z pewnością słuszne, i my sami również uważaliśmy to za słuszne, aby były przywódca Partii Socjalistycznej Craxi został zmuszony do pozostania zamkniętym w swojej willi w Tunezji. Cała ta sprawa była dość zabawna, nawet nas rozśmieszyła, sprawiła, że poczuliśmy się dobrze, ponieważ to całkiem miłe, gdy świnie na tym poziomie są wyrzucane z obiegu. Ale czy to jest prawdziwa sprawiedliwość? Na przykład Andreotti jest w trudnej sytuacji. Wygląda na to, że pocałował Riinę [szefową mafii] w policzek.
Takie wiadomości z pewnością wywołują uśmiech na naszej twarzy, sprawiają, że czujemy się lepiej, bo taka świnia jak Andreotti była irytująca nawet na poziomie czysto fizycznym, wystarczyło zobaczyć go w telewizji. Ale czym jest ta idea sprawiedliwości? Sędziowie oskarżycieli Di Pietro i Borrelli mają hordę wspierających fanów. Miliony ludzi zostały wciągnięte w ten proces ujednolicania opinii.
Czy pojęcie sprawiedliwości, nad którym musimy się zastanowić, jest inne? Do czego to powinno prowadzić? Powinno to doprowadzić nas do uznania, że jeśli Craxi czy Andreotti są odpowiedzialni, to ludzie tacy jak Di Pietro czy Borrelli są odpowiedzialni w takim samym stopniu. Bo jeśli ci pierwsi są politykami, to pozostali są sędziami. Pojęcie sprawiedliwości oznacza ustalenie linii demarkacyjnej między tymi, którzy popierają i bronią władzy, a tymi, którzy są jej przeciwni. Jeśli samo istnienie władzy jest niesprawiedliwe i jeśli wszystkie próby, z których niektóre właśnie widzieliśmy, okazują się niczym więcej niż samousprawiedliwiającymi się oszustwami, każdy człowiek władzy, mniej lub bardziej demokratyczny, zawsze staje po złej stronie sprawiedliwości, bez względu na to, co robi.
Budowanie takiej koncepcji sprawiedliwości oznacza oczywiście tworzenie idei, idei, której nie można znaleźć w gazetach, która nie jest omawiana w salach wykładowych czy audytoriach uniwersyteckich, która nie może stać się elementem opinii ani skłonić ludzi do głosowania. W rzeczywistości taki pomysł prowadzi do wewnętrznego konfliktu. Bo przed trybunałem samego siebie się: "Ale ja, z moim pojęciem sprawiedliwości społecznej, jak ją widzę, kiedy to, co robi Di Pietro, wydaje się dobre? Czy mnie też zabierają na przejażdżkę? Czy ja również jestem narzędziem opinii, terminalem wielkich procesów utrzymania władzy, stając się nie tylko ich niewolnikiem, ale i wspólnikiem?
W końcu dotarliśmy do celu. Doszliśmy do punktu, w którym ponosimy odpowiedzialność. Bo jeśli prawdą jest, że dla anarchistów nie ma różnicy między teorią a działaniem, to gdy tylko idea sprawiedliwości społecznej zaświeci się w nas, rozświetli nasz mózg choćby na ułamek sekundy, to już nigdy nie będzie w stanie zgasnąć. Ponieważ bez względu na to, co myślimy, będziemy czuli się winni, będziemy czuli się współsprawcami, współsprawcami procesu dyskryminacji, represji, ludobójstwa, śmierci, procesu, od którego już nigdy nie będziemy mogli się oderwać. Jak moglibyśmy inaczej określać się jako rewolucjoniści i anarchiści? Jaką wolność bylibyśmy popierać, gdybyśmy oddawali nasz współudział zabójcom u władzy?
Widzicie, jak odmienna i krytyczna jest sytuacja dla każdego, komu udaje się, dzięki głębokiej analizie rzeczywistości lub po prostu dzięki przypadkowi lub nieszczęściu, pozwolić, by idea tak jasna jak idea sprawiedliwości przeniknęła do jego mózgu? Takich pomysłów jest wiele. Na przykład idea wolności jest podobna. Każdy, kto choć przez chwilę zastanowi się nad tym, czym właściwie jest wolność, już nigdy nie będzie w stanie zadowolić się zrobieniem czegoś, co choć trochę poszerzy wolność sytuacji, w której żyje. Od tego momentu będą czuli się winni i będą próbowali zrobić coś, aby złagodzić swoje poczucie cierpienia. Będą się obawiać, że zrobili źle, nie robiąc nic do tej pory, i od tego momentu ich życie całkowicie się zmieni.
Zasadniczo, czego państwo oczekuje od kształtowania opinii? Czego chce władza? Tak, oczywiście, chce stworzyć masową opinię, ponieważ na tej podstawie jest w stanie realizować pewne operacje, takie jak głosowanie, tworzenie grup władzy i tak dalej. Ale to nie wszystko, czego chcą. Chcą naszego konsensusu. Chcą naszej aprobaty. A konsensus osiąga się za pomocą precyzyjnych instrumentów, zwłaszcza tych o charakterze kulturowym. Na przykład szkoła jest jednym z rezerwuarów, z których realizuje się konsensus i buduje przyszłą intelektualną, i nie tylko intelektualną, siłę roboczą.
Dzisiejszy kapitalizm wymaga innego rodzaju człowieka niż ten, którego potrzebował w przeszłości. Do niedawna potrzebni byli ludzie z kwalifikacjami zawodowymi, dumni z tych zdolności i szczególnych kwalifikacji. Teraz sytuacja jest zupełnie inna. Świat pracy wymaga bardzo skromnego poziomu kwalifikacji, podczas gdy w ich miejsce wymagane są cechy, które nie istniały, a nawet były nie do pomyślenia w przeszłości, takie jak elastyczność, zdolność adaptacji, tolerancja, zdolność do interweniowania na spotkaniach itp.
Na przykład ogromne jednostki produkcyjne oparte na liniach montażowych wykorzystują teraz roboty lub są zbudowane na podstawie koncepcyjnej wysp, małych grup pracujących razem, które się znają, kontrolują i tak dalej. Tego rodzaju mentalność można znaleźć nie tylko w fabryce. Budują nie tylko "nowego pracownika", ale "nowego człowieka"; Osoba elastyczna o skromnych poglądach, raczej nieprzejrzysta w swoich pragnieniach, ze znacznie obniżonym poziomem kulturowym, zubożonym językiem, ustandaryzowanym czytaniem, ograniczoną zdolnością myślenia i wielką zdolnością do podejmowania szybkich decyzji "tak" lub "nie". Wiedzą, jak wybrać między dwiema możliwościami: żółty przycisk, czerwony przycisk, czarny guzik, biały przycisk. To jest ten rodzaj mentalności, który budują. A gdzie oni to budują? W szkole, ale także w życiu codziennym.
What will they do with such a person? They will use them to bring about all the modifications that are necessary for restructuring capital. They will be useful for a better management of the conditions and relations of the capitalism of tomorrow. And what will these relations be? They will be based on faster and faster change, a call to satisfying non-existent desires, desires that are piloted, determined by small groups that are becoming more and more numerous. This new person is quite the opposite of what we are capable of imagining or desiring, the opposite of quality, creativity, the opposite of real desire, the joy of life, the opposite of all this. How can we fight against the realisation of this technological man? How can we struggle against this situation? Can we wait for a day to come, a great day that will turn the world upside down? What the anarchists of the last century called ‘la grande soirée’? The great evening or the great day — ‘le grand jour’ — in which forces no one could foresee would end up taking over, exploding into that social conflict we are all waiting for, called revolution? So everything will change and there will be a world of perfection and joy?
This is a millenarian idea. Now that we are reaching the end of the millennium it could take root again. But conditions have changed. This is not reality, it is not this waiting that interests us. What does interest us is another kind of intervention, a far more modest one, but one that is capable of achieving something. As anarchists we are called to do something. We are called by our own individual responsibility and by what we said earlier. From the moment the idea lights up our mind, not the idea of anarchy, but of justice, freedom, when these ideas illuminate our minds and we see the swindle before us — which today more than ever before we can define a democratic swindle — what can we do? We must set to work, and this setting to work also means organising ourselves. It means creating the conditions of reference and relating between anarchists, conditions that must be other than those of the past.
Rzeczywistość się zmieniła. Jak powiedziałem wcześniej, budują innego człowieka, człowieka pozbawionego kwalifikacji, i budują go, ponieważ muszą zbudować społeczeństwo pozbawione kwalifikacji. Usunęli oni figurę robotnika z centrum koncepcji społeczeństwa politycznego takiego, jakie było, po jego zdyskwalifikowaniu. W przeszłości robotnik ponosił największy ciężar wyzysku. Dlatego uważano, że ta postać społeczna z konieczności zrodzi rewolucję. Wystarczy pomyśleć o analizie marksistowskiej. Kapitał Marksa poświęcony jest "wyzwoleniu" robotnika. Kiedy Marks mówi o człowieku, ma na myśli robotnika. W swojej analizie wartości mówi o miejscu pracy; W swojej analizie alienacji mówi o pracy. Nie ma niczego, co nie dotyczyłoby pracy. Ale to dlatego, że robotnik był centralnym elementem analizy marksistowskiej w czasie, gdy została rozwinięta. Klasa robotnicza mogła być postrzegana jako centrum struktury społecznej.
Posługując się różnymi analizami, anarchiści zbliżyli się również do stwierdzenia, że pozycja robotnika jest centrum świata społecznego. Pomyśl o analizach anarchosyndykalistycznych. Dla anarchosyndykalistów chodziło o doprowadzenie koncepcji walki związkowej do jej skrajnych konsekwencji, uwolnienie jej od węższego wymiaru negocjacji związkowych i rozwinięcie jej aż do realizacji rewolucji poprzez strajk generalny. Tak więc, według anarchosyndykalistów, Towarzystwo przyszłości, wolne Towarzystwo Anarchistyczne, miało być niczym innym jak obecnym Towarzystwem wyzwolonym od władzy, ale z tymi samymi strukturami produkcyjnymi, już nie w rękach kapitalistów, ale w rękach kolektywu, który będzie nimi wspólnie zarządzał.
Ta koncepcja jest dziś dość niewykonalna z różnych powodów. Przede wszystkim dlatego, że transformacja technologiczna uniemożliwiła proste przejście od obecnego społeczeństwa do przyszłego, w którym pragniemy żyć. Bezpośrednie przejście byłoby niemożliwe z tej prostej przyczyny, że nie jest możliwe wykorzystanie technologii informacyjnej w wyzwolonych formach, w sposób wyzwolony. Nowe technologie i zastosowania technologii komputerowych nie ograniczyły się do wprowadzenia pewnych modyfikacji w poszczególnych instrumentach, ale przekształciły również wszystkie inne technologie. Fabryka, na przykład, nie jest po prostu strukturą z przeszłości z dodatkiem technologii komputerowej, ale stała się fabryką skomputeryzowaną, która jest zupełnie inna. Mając to na uwadze, możemy wspomnieć o tych pojęciach tylko w bardzo ogólny sposób, ponieważ odpowiednie ich omówienie zajęłoby trochę czasu. Musimy więc uznać, że nie można korzystać z tego dziedzictwa. Fragment ten biegnie równolegle do końca mitu o centralnym miejscu klasy robotniczej.
Teraz, w sytuacji, gdy klasa robotnicza praktycznie się rozpadła, nie ma już możliwości wywłaszczenia środków produkcji. Jaki z tego wniosek? Jedyny możliwy wniosek jest taki, że ten zestaw narzędzi produkcji, które mamy przed sobą, zostanie zniszczony. Jedyną możliwą drogą jest przejście przez dramatyczną rzeczywistość zniszczenia. Jeśli rewolucja, którą sobie wyobrażamy, a której co więcej, nie możemy być pewni, kiedykolwiek nastąpi, to nie będzie to rewolucja przeszłości, która widziała siebie jako jedno pojedyncze wydarzenie, które może się wydarzyć w ciągu jednego dnia lub jednego pięknego wieczoru, ale będzie długą, tragiczną, krwawą sprawą, która może przejść przez niewyobrażalnie gwałtowną wojnę. niewyobrażalnie tragiczne procesy.
To wszystko jest rodzajem rzeczywistości, do której zmierzamy. Nie dlatego, że tego pragniemy, nie dlatego, że lubimy przemoc, krew, zniszczenie, wojnę domową, śmierć, gwałt, barbarzyństwo. Nie chodzi o to, ale o to, że jest to jedyna słuszna droga, droga, którą transformacja, której chcieli ci, którzy nami rządzą i którzy są u władzy, uczyniła konieczną. Ruszyli tą drogą. Nie możemy tego wszystkiego zmienić zwykłym lotem fantazji, prostym marzeniem. W dawnej hipotezie, w której istniała silna klasa robotnicza, można było się oszukiwać co do tego fragmentu i odpowiednio się zorganizować. Na przykład, organizacyjna propozycja anarchosyndykalizmu widziała silny ruch syndykalistyczny, który przenikając do klasy robotniczej i organizując prawie całą jej część, miał doprowadzić do tego wywłaszczenia i przejścia. Ten zbiorowy podmiot, który prawdopodobnie od początku był mityczny, nie istnieje już nawet w swojej mitycznej wersji, więc jaki sens miałby ruch syndykalistyczny o charakterze rewolucyjnym? Jaki sens miałby ruch anarchosyndykalistyczny? Żadnych.
Tak więc walka musi zacząć się gdzie indziej, od innych idei i metod. Dlatego od około piętnastu lat rozwijamy krytykę syndykalizmu i anarchosyndykalizmu. To dlatego jesteśmy i sami siebie określamy insurekcjonistycznymi anarchistami. Nie dlatego, że uważamy, że rozwiązaniem są barykady – barykady mogą być tragiczną konsekwencją wyborów, które nie są naszymi własnymi – ale dlatego, że jesteśmy insurekcjonistami, ponieważ uważamy, że działania anarchistyczne muszą koniecznie stawić czoła bardzo poważnym problemom. Problemy te nie są pożądane przez anarchizm, ale są narzucone przez rzeczywistość, którą zbudowali ci, którzy są u władzy, i nie możemy ich wymazać po prostu życząc sobie, aby ich pozbyć.
Anarchistyczna organizacja, która wybiega w przyszłość, powinna być zatem zwinna. Nie może prezentować się z uciążliwymi cechami i ilościowym ciężarem struktur z przeszłości. Nie może ona przedstawiać się w wymiarze syntezy, jak organizacje z przeszłości, gdzie struktury anarchistyczne twierdziły, że podsumowują rzeczywistość w "komisjach", które zajmowały się wszystkimi różnymi problemami, podejmując decyzje na okresowych kongresach na podstawie tez sięgających nawet ubiegłego wieku. Wszystko to doczekało się swojego dnia, nie dlatego, że minęło sto lat od czasu, gdy zostało wymyślone, ale dlatego, że rzeczywistość się zmieniła.
Dlatego utrzymujemy, że istnieje potrzeba tworzenia małych grup opartych na koncepcji pokrewieństwa, nawet małych grup składających się z bardzo niewielu towarzyszy, którzy znają się nawzajem i pogłębiają tę wiedzę, ponieważ nie może być pokrewieństwa, jeśli jeden nie ma wiedzy o drugim. Pokrewieństwo można rozpoznać tylko poprzez wchodzenie w elementy, które determinują różnice, poprzez częste odwiedzanie siebie nawzajem. Ta wiedza jest faktem osobistym, ale jest też kwestią pomysłów, debat, dyskusji. Ale w odniesieniu do pierwszych punktów, które poruszyliśmy dzisiejszego wieczoru, jeśli państwo pamiętają, nie może być mowy o wchodzeniu w idee, jeśli nie ma również praktyki doprowadzania do działań. Jest to więc nieustanny wzajemny proces zagłębiania się w pomysły i realizowania działań.
Mała grupa towarzyszy, mała grupa, która po prostu spotyka się wieczorem, aby porozmawiać, nie byłaby grupą pokrewieństwa, ale grupą przyjaciół, kolegów z pubu, którzy spotykają się wieczorami, aby porozmawiać o wszystkim pod słońcem. Wręcz przeciwnie, grupa, która spotyka się, aby dyskutować o rzeczach i dyskutując, przygotowuje się do działania, a poprzez to działanie przyczynia się do rozwoju dyskusji, która przekształca się w dyskusję o rzeczach do zrobienia, to jest mechanizm grupy pokrewieństwa. Jak więc grupy pokrewieństwa mogą wchodzić w kontakt z innymi, gdy pogłębiona wiedza, która istnieje w pojedynczej grupie, niekoniecznie istnieje? Kontakt ten może być zapewniony przez nieformalną organizację.
Ale czym jest organizacja nieformalna? Mogą istnieć relacje o charakterze nieformalnym między różnymi grupami pokrewieństwa, które wchodzą ze sobą w kontakt w celu wymiany idei i wspólnego działania, a co za tym idzie, istnienie organizacji, również bardzo rozpowszechnionej na terenie całego kraju, składającej się nawet z dziesiątek, a może nawet setek organizacji, struktur, grup o charakterze nieformalnym opartych na dyskusji, okresowe analizy, rzeczy do zrobienia razem itp. Logika organizacyjna insurekcyjnego anarchizmu różni się od organizacji, o których wspomnieliśmy wcześniej w odniesieniu do anarchosyndykalizmu. Formy organizacyjne, o których tu mowa w kilku słowach, zasługują na to, by się nimi zająć, czego nie mogę teraz zrobić w wymiarze konferencji. Ale taki sposób organizowania się, moim zdaniem, pozostałby po prostu czymś w obrębie ruchu anarchistycznego, gdyby nie realizował również relacji poza nim, to znaczy poprzez konstruowanie zewnętrznych grup, zewnętrznych jąder, również o cechach nieformalnych. Grupy te nie powinny składać się wyłącznie z anarchistów, każdy, kto zamierza walczyć o osiągnięcie określonych celów, nawet tych ograniczonych, może w nich uczestniczyć, o ile weźmie pod uwagę szereg istotnych warunków. Przede wszystkim permanentny konflikt, czyli grupy mające cechę atakowania rzeczywistości, w której się znajdują, nie czekając na rozkazy z zewnątrz. Do tego dochodzi cecha "autonomii", czyli niezależności od partii politycznych lub organizacji związkowych ani nie utrzymywania z nimi żadnych stosunków. Wreszcie, cecha charakterystyczna stawiania czoła problemom jeden po drugim, a nie proponowania platform ogólnych roszczeń, które nieuchronnie przekształciłyby się w administrację na wzór mini-partii lub małego alternatywnego związku zawodowego. Podsumowanie tych idei może wydawać się dość abstrakcyjne i dlatego zanim zakończę, chciałbym podać przykład, ponieważ niektóre z tych rzeczy można lepiej zrozumieć w praktyce.
Teoretyczny model tego rodzaju został wykorzystany w próbie zapobieżenia budowie amerykańskiej bazy rakietowej w Comiso na początku lat 80. Anarchiści, którzy interweniowali przez dwa lata, zbudowali "samozarządzające się ligi". Te samozarządzające się ligi były właśnie nieanarchistycznymi grupami, które działały na tym terenie w jednym celu, jakim było zapobieżenie budowie bazy poprzez zniszczenie projektu w trakcie realizacji.
Ligi były autonomicznymi ośrodkami charakteryzującymi się tym, że ich jedynym celem było atakowanie i niszczenie bazy. Nie wzięli na siebie całej serii problemów, ponieważ gdyby to zrobili, staliby się grupami syndykalistów w celu, powiedzmy, obrony miejsc pracy, znalezienia pracy lub rozwiązania innych pilnych problemów. Zamiast tego ich jedynym celem było zniszczenie bazy. Drugą cechą charakterystyczną był permanentny konflikt, tzn. od momentu powstania tych grup (nie były to grupy specyficznie anarchistyczne, ale byli w nich ludzie, którzy byli anarchistami), wchodziły one w konflikt ze wszystkimi siłami zaangażowanymi w budowę bazy, przy czym konflikt ten nie był określany ani deklarowany przez żaden reprezentatywny organizm ani przez anarchistów, którzy promowali tę inicjatywę. Trzecią cechą charakterystyczną była całkowita autonomia tych grup, to znaczy nie miały one żadnych powiązań z żadnymi partiami, związkami zawodowymi itp. Walka z bazą jest po części znana, a po części nie. I nie wiem, czy jest to przypadek, aby ponownie podjąć tę historię tutaj, chciałem tylko wspomnieć o tym jako przykład.
Tak więc insurekcjonistyczny anarchizm musi przezwyciężyć jeden zasadniczy problem. Musi ona przekroczyć pewną granicę, w przeciwnym razie pozostanie tylko ideą insurekcjonistycznego anarchizmu. To znaczy towarzysze, którzy przeżyli to powstanie o charakterze osobistym, o którym wspomnieliśmy wcześniej, to oświecenie, które wytwarza w nas ideę-siłę w opozycji do paplaniny opinii, i tworzą grupy pokrewieństwa, wchodzą w relacje z towarzyszami z innych miejsc poprzez nieformalną strukturę. zrealizować tylko część pracy. W pewnym momencie muszą się zdecydować, muszą wyjść poza linię demarkacyjną, zrobić krok, z którego niełatwo zawrócić. Muszą wejść w relację z ludźmi, którzy nie są anarchistami, w odniesieniu do problemu, który jest pośredni, ograniczony (jak na przykład zniszczenie bazy w Comiso). Bez względu na to, jak fantastyczny i interesujący mógł być ten pomysł, z pewnością nie był to urzeczywistnienie anarchii. Co by się stało, gdyby naprawdę udało się wejść do bazy i ją zniszczyć? Nie wiem. Prawdopodobnie nic, ewentualnie wszystko. Nie wiem, nikt nie wie. Piękno uświadomienia sobie tego destrukcyjnego wydarzenia nie tkwi jednak w jego możliwych konsekwencjach.
Anarchiści nie gwarantują żadnej z tych rzeczy, które robią. Wskazują na odpowiedzialność osób i struktur na podstawie decyzji, że są zdecydowani działać, i od tego momentu czują się pewni siebie, ponieważ ich idea sprawiedliwości oświeca ich działanie. Wskazuje na odpowiedzialność jednej osoby lub większej liczby osób, jednej lub więcej struktur oraz konsekwencje, do których ta odpowiedzialność prowadzi. To właśnie w tym odnajdujemy determinację anarchistów do działania.
Ale kiedy już działają razem z innymi ludźmi, muszą również spróbować zbudować organizmy, które są w stanie utrzymać się razem i tworzyć konsekwencje w walce z władzą. Nigdy nie wolno nam o tym zapominać. I to jest ważna kwestia, nad którą warto się zastanowić: władza realizuje się w czasie i przestrzeni, nie jest czymś abstrakcyjnym. Kontrola nie byłaby możliwa, gdyby nie istniały posterunki policji, gdyby nie istniały więzienia. Władza ustawodawcza nie byłaby możliwa, gdyby nie istniał parlament lub gdyby nie było małych parlamentów regionalnych. Władza kulturowa, która nas uciska, która fabrykuje opinie, nie byłaby możliwa, gdyby nie było szkół i uniwersytetów. Szkoły, uniwersytety, posterunki policji, więzienia, przemysł, fabryki, wszystko to są rzeczy, które realizują się w określonych miejscach, w określonych obszarach, po których możemy się poruszać tylko wtedy, gdy zaakceptujemy dane warunki i zagramy w grę. Jesteśmy tu w tej chwili, ponieważ zgodziliśmy się zagrać w tę grę. Inaczej nie bylibyśmy w stanie wejść do budynku. To ciekawe. Możemy korzystać z tego rodzaju konstrukcji. Ale w czasie ataku takie miejsca są dla nas zakazane. Gdybyśmy przyszli tu z zamiarem ataku, policja oczywiście by nam przeszkodziła.
Teraz, ponieważ władza urzeczywistnia się w przestrzeni fizycznej, stosunek anarchistów do niej jest ważny. Oczywiście, powstanie jest faktem indywidualnym, więc w tym miejscu głęboko w nas, w nocy, kiedy mamy iść spać, myślimy: "... Cóż, w ostatecznym rozrachunku nie jest tak źle", człowiek czuje się w zgodzie ze sobą i zasypia. Tam, w tym szczególnym miejscu wewnątrz nas, w tej prywatnej przestrzeni, możemy się poruszać, jak nam się podoba. Ale wtedy musimy przenieść się w fizyczną przestrzeń rzeczywistości społecznej. A przestrzeń fizyczna, jeśli się nad tym zastanowić, jest prawie wyłącznie pod kontrolą władzy. Tak więc, kiedy poruszamy się w tej przestrzeni, nosimy ze sobą tę wartość insurekcji, te rewolucyjne wartości, i mierzymy je w starciu, w którym nie jesteśmy obecni.
Musimy zatem zindywidualizować istotne cele i zweryfikować ich istnienie – a na szczęście cele te istnieją nieustannie, wszędzie – przyczynić się do stworzenia warunków, w których ludzie, wyzyskiwani, na których plecach te cele są realizowane, zrobili coś, aby je zniszczyć.
Uważam, że ten rewolucyjny proces ma charakter insurekcyjny. Nie ma celów (i to jest ważne) o charakterze ilościowym, ponieważ zniszczenia celu lub zapobieżenia przedsięwzięciu nie można zmierzyć w kategoriach ilościowych. Czasami zdarza się, że ktoś do mnie mówi; – Ale jakie wyniki osiągnęliśmy? Kiedy coś się robi, ludzie nawet nie pamiętają anarchistów. – Anarchiści? Kim są ci anarchiści? Monarchiści? Czy to ci ludzie, którzy popierają króla? Ludzie nie pamiętają zbyt dobrze. Ale jakie to ma znaczenie? To nie o nas muszą pamiętać, ale o ich walce, ponieważ walka należy do nich, my jesteśmy po prostu szansą w tej walce. Jesteśmy czymś ekstra.
W wyzwolonym społeczeństwie, w którym anarchia została osiągnięta w całkiem idealnym wymiarze, anarchiści, którzy są niezbędni w walce społecznej na wszystkich poziomach, mieliby po prostu rolę popychania walk coraz dalej i dalej, eliminując nawet najmniejsze ślady władzy i zawsze doskonaląc napięcie w kierunku anarchii. W każdym razie anarchiści zamieszkują niewygodną planetę, ponieważ kiedy walka idzie dobrze, zapomina się o nich, a kiedy walka idzie źle, oskarża się ich o odpowiedzialność, o to, że podeszli do niej w niewłaściwy sposób, że wyciągnęli z niej błędne wnioski. Nie ma więc złudzeń co do jakichkolwiek ilościowych rezultatów: jeśli walka prowadzona z insurekcyjnego punktu widzenia jest słuszna, poszła dobrze, wyniki, jeśli w ogóle, mogą być użyteczne dla ludzi, którzy ją wywołali, a już na pewno nie dla anarchistów. Ważne jest, aby nie ulegać złudzeniu, które niestety ma wielu anarchistów, wierząc, że pozytywny wynik walki może skutkować wzrostem naszych grup, ponieważ tak nie jest, a to systematycznie prowadzi do rozczarowania. Wzrost naszych grup i wzrost liczby towarzyszy jest ważny, ale nie wynika to z uzyskanych wyników, ile z budowania, formowania tych idei-sił, wyjaśnienia, o którym mówiliśmy wcześniej. Pozytywne rezultaty walk i wzrost liczebny grup anarchistycznych to dwie rzeczy, których nie można postrzegać jako procesu przyczyny i skutku. Mogą być połączone, ale nie muszą.
Na zakończenie powiedziałem tylko kilka słów o tym, czym jest anarchizm, czym jest demokracja i o niezrozumieniu, z jakim nieustannie się spotykamy; o sposobach, w jakie struktury władzy, które nazywamy współczesnym kapitalizmem, kapitalizmem postindustrialnym, ulegają transformacji; o niektórych anarchistycznych strukturach walki, które nie są już dziś akceptowane, i o sposobie, w jaki można przeciwstawić się rzeczywistości władzy, a na koniec wspomniałem o różnicy między tradycyjnym anarchizmem a współczesnym insurekcyjnym anarchizmem.
Dziękuję.
(z Biblioteki Anarchistycznej)
Komentarze
Prześlij komentarz